„Zmierzch wszedł cicho przez sień”…
Oboje z T. straciliśmy już kilka ważnych dla nas osób, ale nasze dzieci nie zdążyły, albo nie miały okazji ich poznać. Z wyjątkiem mojej babci a ich prababci, o czym z dumą informowały każdego, kto chciał słuchać: że ją w ogóle “mają”, że ma aż tyle lat, i że w czasie wojny w swojej torbie przenosiła granaty. Ostatni raz widziały się z prababcią na kilka miesięcy przed jej śmiercią. Nawet one czuły już wtedy, że Babcia z każdym z nas powoli się żegna.
„Mamo: a ile rozkłada się papier w ziemi”?
Stoję w korku na stromej drodze pod górę, mży. Na radiowym wyświetlaczu widzę, że już za chwilę będziemy spóźnione. Klnąc pod nosem na wpychających się przed nas, na pogodę, na korki w “tym mieście” przelatuję w głowie kiedy i którą mam gdzieś jeszcze zawieźć albo odebrać. I wtedy pada pytanie najmłodszej, które z opóźnieniem przebija się do mojej świadomości. Yyyy???? Że o co pytałaś kochanie? Rozmawialiście o tym na lekcji?
“Nie. Po prostu pytam, czy nasze laurki, które dziadek włożył do trumny prababci już się rozłożyły”.
Pogrzeb prababci.
Ostatni raz widziałam tyle śniegu w mieście właśnie tego dnia. Dziewczynki w kościele robiły inwentarz, kto płacze: Mamo, płaczesz? A widziałaś? Dziadek płacze, babcia płacze…
Że trzeba dla prababci zrobić laurki było dla nich oczywiste, przecież na prawie każde jej święto coś szykowały. Drugim pewnikiem było spotkanie ze wszystkimi: ciociami, wujkami, kuzynostwem bliższym i dalszym. W końcu to dzięki wspólnemu celebrowaniu urodzin i imienin babci poznawały się kolejne pokolenia naszej licznej rodziny. Wspominanie prababci na stypie, świadectwa jej niezwykłego życia, docenianie tego, co dała każdemu z nas – wierzę, że dziewczyny będą to niosły przez życie. Jako dopełnienie wszystkiego, co wcześniej miały szansę usłyszeć od prababci.
Wdzięczność w czasach zarazy.
Teraz częściej, niż zwykle, zadaję sobie pytanie, jak dziewczyny będą wspominać swoje dzieciństwo. Jakie zapachy, smaki i dźwięki będą im je przywoływać. Cieszę się bardzo, że miały szansę przytulać się do mojej Babci i słuchać jej opowieści. Że często widywały się ze swoimi dziadkami – rodzicami moimi i T. W chwili obecnej to nie jest już takie oczywiste – nie chcemy ich narażać. Moje dzieci regularnie wspominają: pycha rosół na niedzielnym rodzinnym obiedzie u dziadków z Rz., czy opłatki z miodem w święta Bożego Narodzenia u babci i dziadka z BB. Tych wspomnień mają na szczęście pełne kieszenie i wierzę, że napakują do nich dużo więcej. Ale w miarę, jak od ostatnich naszych spotkań upływa coraz więcej czasu, to frazes: “nie odkładajmy ważnych dla nas spraw na później” nabiera dla mnie prawdziwej mocy.