Słowa mają moc.
W oryginale: „replace I can’t with I won’t” to cytat z Marie Forleo na którą trafiłam dzięki Pani Swojego Czasu, o której napiszę tu jeszcze pewnie dziesiątki razy, a którą odkryłam, kiedy tworząc stronę internetową, uczyłam się od Ferdy Kopershoeka, dzięki któremu przeczytałam książkę Napoleona Hilla i wysłuchałam paru ładnych godzin wykładów Jima Rohna, po czym zaczęłam szukać w sieci inspirujących przykładów biznesów i ludzi, którzy motywują do działania.
Internet kopalnią inspiracji.
Znacie to? Wędrowanie w sieci od inspiracji do inspiracji. Wydaje się dziecinnie proste, ale, przekonałam się na własnej skórze, potrafi uzależnić, wpędzić w klasyczną prokrastynację – już, już za chwilę zacznę, zaraz sama z czymś wystartuję, tylko oglądnę jeszcze jeden webinar, zapiszę się na kolejne wyzwanie, kupię tego wyjątkowego e-booka, a tą książkę to koniecznie muszę mieć w wersji papierowej, no a jak nie zobaczę 3-godzinnego instruktażu Ferdyego, to moja strona nigdy nie wyjdzie z powijaków:)
Kiedyś się z tego śmiałam.
Z drugiej strony bez tego ogromnego ładunku mądrych, inspirujących, podnoszących na duchu, motywujących do działania treści, nie zrobiłabym tej strony, nie wróciłabym do pracy zawodowej po 11 latach bycia pełnoetatową mamą, nie utrzymałabym wagi , po zrzuceniu 17 zbędnych pociążowych kilogramów. Teraz tak myślę, choć jeszcze niedawno, jako zatwardziały, oporny na wszelkie mowy motywacyjne, sceptyk, powiedziałabym: zrobiłabyś to i bez tego:)
Czary Marie Forleo.
Marie Forleo mówi fantastycznym angielskim, i tak prosto rozprawia się z powszechnymi przekonaniami, które większość z nas ma na swój temat, że mnie „kupiła”. Ile sprawczości daje to – „nie zrobię”, zamiast „nie mogę” przesuwając środek ciężkości z wymówek, na prawdę. Zamiast mówić “nie mogę poćwiczyć dziś rano” mówię „nie poćwiczę”, bo mam tylko półtorej godziny przed pracą a nastawienie w tym czasie zupy, moja codzienna modlitwa i medytacja, czy wystawienie doniczek z pomidorami na słońce są dziś dla mnie ważniejsze. Albo po prostu: “dziś mi się nie chce”. Od razu staję się tą, która kontroluje swoją rzeczywistość, a nie jest jej ofiarą.
Co z tego mogę wziąć dla siebie?
Powiesz może: no odkrywanie Ameryki to nie jest, ja już dawno to wszystko wiem i nic z tego nie jest mi potrzebne. Z tym też Marie się rozprawia, w punkt wg mnie: zamiast „ to już wiem”, zapytaj siebie:
„ czego nowego mogę się dzięki temu nauczyć”? Albo, zamiast : ”to u mnie nie zadziała, zadaj sobie pytanie: ” jak to może pracować na moją korzyść”.
To naprawdę działa!
Marie sztandarowe: „everything is figureoutable” – „wszystko da się rozwiązać” przeprowadziło mnie w ostatnim czasie przez wiele sytuacji, szczególnie zawodowych, które kiedyś wydawałaby mi się nie do przejścia, a jej „urodziłeś się ze wszystkim, czego Ci trzeba, żeby spełnić swoje marzenie” jest moim światełkiem w tunelu:)
Słoik “supermocy”.
W większości inspiracji, o których będę tu pisać, szukam pomysłów i sposobów, jak je przełożyć na język zrozumiały dla moich córek. Żeby nie musiały w moim wieku “odkrywać Ameryki”. Słoik “supermocy” jest właśnie jednym z takich pomysłów. Jeśli jesteś ciekawa co to, zapraszam Was do przeczytania posta o tym tytule, tam wszystko wyjaśnię:)